sobota, 31 grudnia 2011

Gliniany maślak

Bardzo lubię naturalne produkty do pielęgnacji i po takie staram się sięgać najczęściej. Dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie oraz sklepu e-naturalne.pl miałam okazję wypróbować na sobie rafinowane masło shea (in. karite) i francuską glinkę czerwoną. Glinkę pokochałam całym sercem, o czym za chwilę, ale zacznę od produktu, co do którego mam lekko mieszane uczucia.

fot. wikipedia.pl

Masło shea to tłuszcz roślinny pochodzący z tłoczonych na zimno owoców Masłosza Parka (Vitellaria paradoxa), drzewa rosnącego w Afryce Zachodniej. Pielęgnuje i nawilża skórę, łagodzi podrażnienia, stanowi naturalny filtr UV, działa przeciwobrzękowo, przeciwzapalnie, antybakteryjnie, wygładzająco, rewitalizuje i poprawia krążenie krwi. Aż dziwne, że jeden naturalny produkt robi wszystko to, co obiecują koncerny kosmetyczne w przypadku nowoczesnych kremów w zaporowych cenach.

fot. wikipedia.pl

Podobno masło to może być używane do każdego rodzaju cery. Suchą odżywia i nawilża, a tłustej pomaga utrzymać równowagę w wydzielaniu sebum. Moja cera mieszana nie polubiła jednak stosowania karite jako maski - kremu na noc. Po każdym zastosowaniu pojawiały się nowe niespodzianki co mogło być oznaką, że skóra musi się przyzwyczaić do stosowania nowego środka, ale bałam się ryzykować i czekać. Być może gdyby było to masło nierafinowane, efekty byłyby inne.

fot.e-naturalne.pl
Nie znaczy to jednak, że uważam, że ten produkt jest zły. Znam parę osób, które bardzo go sobie chwalą, więc to najwyraźniej sprawa indywidualna. Żeby nie zmarnować reszty masła wypróbowałam inne sposoby jego stosowania, tj. na suche łokcie, łydki po depilacji oraz na stopy po mocnym peelingu. No i mam, trzy strzały w dziesiątki - łokcie jak nowe, podrażnienia na łydkach znikające migiem i super miękką i gładką skórę stóp. Dlatego namawiam - jeśli nie jesteście zadowolone z jakiegoś kosmetyku, dajcie mu drugą szansę wymyślając inne zastosowanie. Cena tego masła w sklepie e-naturalne.pl to 2,90 za 50g.


fot. e-naturalne.pl
Francuska glinka czerwona to z kolei jeden z najlepszych produktów naturalnych, z jakimi miałam do czynienia. Naturalny jest nawet proces jej produkcji, bo suszona jest na słońcu, bez żadnych pieców i innych wspomagaczy. Zawiera duże ilości żelaza, potasu, manganu i krzemu i to właśnie tym pierwiastkom zawdzięcza swój kolor - ceglany pomarańczowy na sucho i głęboki miedziany brąz na mokro. 
Główne zastosowania glinki czerwonej to oczyszczanie skóry i likwidowanie trądziku, ale oprócz tego pomaga uszczelniać naczynka krwionośne i pozbywać się toksyn.
Według zalecenia producenta maseczkę można mieszać z wodą lub wybranym olejem, w proporcji 2 łyżeczki proszku i półtorej łyżeczki płynu. Zmodyfikowałam nieco ten przepis, ponieważ po wymieszaniu z wodą glinka zasycha najszybciej, zaczyna pękać na twarzy i osypywać się. Z kolei po wymieszaniu z olejem w ogóle nie mogłam jej nałożyć na twarz. Ślizgała się, nie pozostając na skórze ani na moment.
Metodą prób i błędów doszłam do konsystencji idealnej dla mnie. 5ml glinki (odmierzone plastikową łyżeczką kosmetyczną lub kubkiem od syropu) mieszam z hydrolatem (najczęściej geraniowym) i dodaję niewielką ilość oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia (dosłownie 2 - 3 krople). Hydrolat dodaję w takiej ilości, żeby maska miała konsystencję jogurtu. Trzymam ją na twarzy około 20 minut, a dzięki zawartości oliwy maska schnie wolniej, nie osypuje się i zmywa jak na glinkę stosunkowo łatwo.
Taka mieszanka sprawia, że natychmiast po zastosowaniu maski skóra jest oczyszczona, miękka i zmatowiona, a efekt ten utrzymuje się naprawdę długo. Jeśli stosuję maseczkę wieczorem, to mat utrzymuje się do następnego dnia. Cena glinki czyli 5,50 zł za 50g to naprawdę niewiele za produkt takiej jakości i będę do niej wracać z przyjemnością.

4 komentarze:

  1. glinkę muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawa ta glinka - może by się sprawdziła do mojej mieszanej, acz naczynkowej cery...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też shea zapycha :(. Ma niestety dość wysoki współczynnik komodogenności.
    A sklepik fajny, pewnie się skuszę, gdy będę uzupełniać listę potrzebnych półproduktów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog jest fenomenalny :)

    Najbardziej rozbawił mnie post z recenzją według Twojego męża, ale przeczytałam już wiele innych postów, i w końcu dodaję do obserwowanych ;)

    Na e-naturalnie robiłam ostatnio zakupy, w ramach urozmaicenia od ZSK, sklepik zapowiada się ciekawie.

    A czerwoną glinkę również bardzo lubię! Mamy też innych wspólnych ulubieńców, np. korund.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń