piątek, 25 maja 2012

Gąbka konjac i powrót po przerwie

Tam tara tam! Mój komputer w końcu jest czymś więcej niż kupką niedziałających podzespołów, więc mogę pisać spokojnie i wygodnie, ze swojego miejsca.
W komentarzach do ostatniego postu nie wyłoniliście (-li, a nie -ły, o dziwo :) pozdrawiam czytających mężczyzn ;) )  większością głosów kandydata na nową notkę, więc zadecydował komentarz najbardziej entuzjastyczny. :)
Gąbka konjac (in. konnyaku) to gąbka naturalna pochodząca z rdzenia rośliny o tej samej nazwie. Ze względu na charakterystyczną strukturę tzn. mnóstwo krzyżujących się włókienek, świetnie sprawdza się do masowania twarzy i złuszczania martwego naskórka.
W stanie suchym gąbeczka jest twarda jak kamień i bardzo lekka, ale przy tym dosyć gładka - zupełnie nie przypomina pumeksu chociaż przed zakupem myślałam, że tak będzie. Po kilku minutach w wodzie mięknie, staje się gładka i śliska. W dotyku przypomina mi namoczony czerstwy chleb - kto kiedyś karmił kaczki albo łabędzie, wie o czym mówię :) Nie tylko dotykiem przypomina chleb - no dobrze, przyznam się, użarłam kawałek - chciałam sprawdzić, czy to rzeczywiście produkt 100% naturalny. W smaku to cudo jest bardzo podobne do chińskiego makaronu ryżowego - teraz nie musicie już gryźć gąbki, żeby o tym wiedzieć. ;)
Masaż twarzy w jej wykonaniu jest super przyjemny - nie jest to głęboki peeling ale raczej "wypolerowanie" naskórka. Twarz staje się gładsza, ale dopiero po kilku użyciach suche skórki znikają całkiem. 
Dużym plusem jest delikatność gąbki, bo nawet przy długim i mocnym masażu skóra nie jest ani trochę podrażniona. Dodatkowo nie trzeba używać żadnych środków myjących, żeby porządnie oczyścić skórę. Konjac po namoczeniu wydziela śliską substancję, która jednocześnie ułatwia ślizganie się gąbki po skórze i zapobiega podrażnieniom, jak i oczyszcza oraz pielęgnuje skórę. 
Dopiero po mniej więcej tygodniu używania zaczęłam stosować razem z gąbką żel do mycia twarzy, bo miałam wrażenie, że ta pierwotna śliskość zanika.
Dużym minusem natomiast jest fakt, że po kilku(nastu) dniach użytkowania gąbka zaczyna się rozwarstwiać. Moja rozdzieliła się i przybrała postać pustej w środku sakiewki, co utrudniało stosowanie, bo niewygodnie się ją trzymało. Przypuszczam jednak, że nie dzieje się tak z każdą z nich - po prostu skoro to produkt naturalny, to trudno przewidzieć, jak długie i intensywne użytkowanie wytrzyma.
Koszt konnyaku na ebayu to około 6-7zł, a na allegro da się je kupić już za 10 - 15 zł. Myślę, że cena ta jest na tyle niska, że warto wypróbować gąbeczkę na swojej skórze, bo mimo paru wad, masaż nią jest naprawdę wyjątkowo przyjemny.

niedziela, 13 maja 2012

Blogerka marnotrawna

Miało być krótko i co?
I minął ponad miesiąc, a mój komputer dalej ma urlop (tzn. leży sobie jak leżał, odwiedził informatyka, ale sprawa jest poważniejsza, więc czeka mnie zakup części, kopiowanie danych i format dysku). Postanowiłam wziąć się w garść i przyzwyczaić do blogowania na innym laptopie, bo nazbierało sie trochę tematów do opisania no i ileż można się obijać, nie? ;)
Jak widzę, w międzyczasie blogger zmienił wygląd i niespecjalnie mi się podoba ten nowy, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia.
W ramach przeprosin za długą nieobecność, zostawiam Wam decyzję, jaka notka ma być w najbliższym czasie pierwsza, tzn. jaki temat najbardziej Was interesuje:
1. Metoda OCM i alternatywy dla niej
2. Gąbka Konjac
3. Krem matujący "Siarkowa moc"
4. Ajuwerdyjski krem z olejkiem z drzewa sandałowego i kurkumą
5. Przegląd perfumeryjny, czyli moi ulubieńcy

Do czasu postawienia laptopa na nogi notki będą się pojawiały pewnie niezbyt systematycznie, ale będę się starała jakoś to wszystko ogarnąć. Pozdrawiam i dziekuję tym wszystkim z Was, które wysyłały mi komentarze nawet wtedy, jak mnie nie było.