Kiedy mniej więcej trzy miesiące temu byłam u kosmetyczki na oczyszczaniu, zaproponowała mi, żebym za jakiś czas zdecydowała się na serię zabiegów kwasami. Miały one wyrównać koloryt cery, zlikwidować przebarwienia i blizny potrądzikowe. Ponieważ niestety nie sypiam na kasie (ale nadal się łudzę, że to się kiedyś zmieni :P ), pomyślałam, że wypróbuję jeden z najbardziej polecanych w sieci produktów z kwasami do użytku domowego.
Tonik z kwasami 10% z Biochemii Urody ma opinię jednego z najsilniejszych i najlepszych produktów złuszczających dla początkujących. Kosmetyki tej firmy mają to do siebie, że docierają do nas jako zestaw odmierzonych składników, które trzeba połączyć w odpowiedni sposób, żeby otrzymać gotowy produkt. Tonik składa się z:
- hydrolatu lawendowego, który jest bazą i jednocześnie ma działać antybakteryjnie i łagodząco
- ekstraktu z rozmarynu, wzmacniającego właściwości hydrolatu
- emulgatora, który pozwala na połączenie się wszystkich pozostałych składników
- glikolu propylenowego, zapobiegającego wysuszaniu skóry
oraz, przede wszystkim z kwasów - mlekowego i salicylowego, które są (lub powinny być) odpowiedzialne za działanie złuszczające. Do nadesłanych składników należy dokupić także spirytus, który jest konieczny dla całkowitego rozpuszczenia kwasu salicylowego i przedłuża trwałość toniku.
Przy mieszaniu tego wszystkiego bawiłam się świetnie, czując się trochę jak wiedźma albo alchemik? Niezbędne "przydasie" takie jak miarki czy mieszadełka także były dołączone do zestawu. I na tym jednym punkcie kończą się dla mnie zalety produktu.
Po pierwsze, na przesyłkę czekałam prawie miesiąc. Owszem, sklep na swojej stronie uprzedza, że mają długie terminy realizacji ale to i tak śmiech na sali, bo np. przesyłki z Korei dochodzą do mnie w czasie trzykrotnie krótszym.
Po drugie, ponieważ tonik miał być produktem silnie działającym, zaopatrzyłam się także w krem do twarzy z filtrami, a do makijażu w czasie miesięcznej kuracji tonikiem używałam kremów BB, które także zawierają filtry. Takie środki ostrożności podejmuje się dlatego, żeby zminimalizować ryzyko pojawienia się przebarwień słonecznych powstających przy łuszczeniu się skóry i nierównomiernym opalaniu. W moim przypadku okazało się to zupełnie zbędne, bo:
Po trzecie - tonik nie działa ani trochę. Nic, nul, zero, niente. Początkowo miałam zamiar używać go dwa razy w tygodniu, ale już po kilku dniach zwiększyłam częstotliwość i stosowałam go codziennie wieczorem. Poza smrodem spirytusu i lekkim szczypaniem w czasie aplikacji nie zaobserwowałam niczego. Żadnego łuszczenia, rozjaśnienia, wygładzenia i zaczynam podejrzewać, że albo to jednak bubel, albo ja mam wyjątkowo odporną skórę.
Na pocieszenie dla samej siebie mogę dodać tylko, że po dwóch ostatnich niewypałach, jakimi były derma roller i ten tonik, w końcu trafiłam na coś, co naprawdę działa i kolejnej, pozytywnej recenzji możecie się spodziewać za kilka dni. Jesteście ciekawe, co to będzie? :)
jesteśmy ciekawe! kurczę zdziwiłam się taką opinią, bo zapowiadało się dobrze :))
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tego kosmetyku ;)
OdpowiedzUsuńa odnośnie toniku z BU to dobrze, że napisałaś recenzję. mam delikatne przebarwienia na twarzy i chciałam go zamówić, żeby się ich pozbyć. teraz już wiem, że nie warto ;) mam w zapasie jeden kupon z groupona na peeling kwasem migdałowym, który dostałam w prezencie od mojego chłopaka, ale obawiam się, że jeden zabieg nie wystarczy.
To mnie zaskoczyłaś... Ja ten tonik uwielbiam.. Właśnie szykuję się do kolejnego zakupu.. U mnie spisuje się świetnie. Mnie złuszcza i to mocno, ładnie wygładza cerę, zdecydowanie poprawia jej wygląd.. Moim zdaniem ten tonik to świetny produkt.. Teraz mam łagodniejszy z kwasami PHA, ale na zimę zdecydowanie sięgnę po AHA/BHA :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTeż zawiodłam się na toniku i serumz BU a konkretnie tym różano mlecznym z kwasami AHA oraz serum rozjaśniającym przebarwienia.
OdpowiedzUsuńPodziel się koniecznie swoim odkryciem!
Ja używam od prawie dwóch tygodni 10% glikolowego i też oprócz szczypania nie widzę nic. Ale zużyję całą butelkę i dopiero wtedy będę narzekać :P
OdpowiedzUsuńChyba nie zaryzykuję ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kwasy to polecam GlycoA - chociaż jest to stężenie tylko(przynajmniej dla mnie:)) 12% kw.glikolowego, to jest naprawdę mocny. Lub zakup samego kwasu ( np. migdałowego z tych łagodniejszych) i wykonywanie samemu głębokiego peelingu kwasem;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam produkty z BU :)
OdpowiedzUsuńOd początku nie byłam do niego przekonana, dlatego specyfiki z kwasami mieszam sama regulując ilość kwasu w zależności od potrzeb skóry.
OdpowiedzUsuńUżywam go już od dawien dawna i u mnie naprawdę silnie złuszczał skórę, więc co osoba, to opinia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam produkty tej marki:)
OdpowiedzUsuń