poniedziałek, 20 lutego 2012

Włochaty post II - kosmetyki firmy Dabur

Jak obiecałam wczoraj, dzisiaj zamęczę Was gadaniem o szamponach Dabur. 
W przeciwieństwie do olejków, indyjskie szampony są w Polsce jeszcze stosunkowo mało popularne. Te konkretne, o których będzie mowa, nie odróżniają się od popularnych marek drogeryjnych niczym szczególnym, nie licząc zawartości naturalnych ekstraktów. Obydwa zawierają SLSy na drugim miejscu i nie potrafię ich składu ocenić obiektywnie, bo z jednej strony od niedawna staram się unikać produktów z tym składnikiem, ale z drugiej strony robię to "dla zasady", a nie dlatego, że SLSy mają na mnie jakiś negatywny wpływ. Byłabym też hipokrytką twierdząc, że wyrzuciłam z codziennej pielęgnacji wszystkie produkty zawierające ten składnik - nie, nie wyrzuciłam i nie zamierzam. Owszem, coraz bardziej przestawiam się na pielęgnację naturalną, ale kilka kosmetyków na tyle zyskało sobie moje uznanie, że nie odstawię ich bez względu na skład. Jeden z prezentowanych szamponów zalicza się właśnie do tej grupy - a który? A to się okaże później ;) Zdjęcia obu szamponów pochodzą ze strony sklepu kosmetykidabur.pl.
Jeśli ktoś z Was czytał wczorajszą notkę przerywnikową - to właśnie są owe "cuda i dzikie kaktusy", o których wspominał mój mąż :)


"Dziki kaktus" według producenta przeznaczony jest do mycia włosów osłabionych, łamliwych i skłonnych do wypadania. 

Ekstrakt z kaktusa ma odpowiadać za wzmocnienie włosów i dodanie im puszystości i objętości.
W składzie pojawia się też tajemnicza roślinka - ghergir - i niezależnie od tego, jak tłumaczy się jej nazwę na język polski, ma odżywiać i nawilżać włosy na całej ich długości.
A teraz uwaga, szampon znakomicie odstrasza wampiry, ponieważ kolejnym ekstraktem w nim zawartym jest... tak, czosnek! Oprócz walki z mitycznymi stworami, czosnek ma także wzmacniać cebulki i zapobiegać wypadaniu włosów.
Szczerze mówiąc trudno jest mi zauważyć różnicę w ilości wypadających włosów. Aktualnie jestem na etapie zapuszczania, a wiadomo - im są dłuższe, tym bardziej rzucają się w oczy, powiewając na szczotce. Mogę jednak powiedzieć, że szampon z kaktusem bardzo przyjemnie odświeża włosy, nie obciąża ich i świetnie zmywa oleje. Nie bez przyczyny w końcu wyprodukowała go jedna z wiodących na rynku olejów firm. Czosnku nie czuć w ogóle - zapach jest słodki i dosyć intensywny, jakby owocowy, chociaż nie porównam go do żadnego znanego aromatu - bo czy ktoś wie, jak naprawdę pachnie kaktus?

"Odświeżająca cytryna" to z kolei szampon przeciwłupieżowy. I od razu powiem, że zazwyczaj nie trzymam się ślepo zaleceń producentów i wcale nie uważam, żeby był to produkt tylko dla osób z tym problemem. Sama na szczęście z łupieżem nie mam do czynienia, a mimo to po cytrynowy szampon sięgam z dużą przyjemnością. 
Produkt zawiera również jogurt, który ma delikatnie oczyszczać, nawilżać i odżywiać włosy, oraz miętę, która w połączeniu z cytryną działa przyjemnie odświeżająco, bez efektu chłodzenia, którego niektórzy nie lubią (zwłaszcza w zimie).
Zapach tego szamponu jest bardzo specyficzny - dla mnie to kubek w kubek cytrynowe mleczko do czyszczenia znanej firmy :) Można go za to pokochać lub znienawidzić w zależności od swoich preferencji zapachowych. Ponieważ akurat zapach cytrynowych środków czystości jest jednym z moich ulubionych, zaprzyjaźniłam się z tym szamponem natychmiast.
Przyjaźń kwitnie nieustannie także dlatego, że szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy ale ich nie wysusza, dodaje objętości i lekko unosi włosy u nasady, a to nie każdy potrafi.
Teraz możecie już zgadywać, który z tych dwóch produktów wolę. Podpowiedź: nie jest to pierwszy ;)
Reasumując - mimo, że niektórzy mogą nieprzychylnym okiem patrzeć na skład obu szamponów, to jednak warto się z nimi zapoznać zwłaszcza, kiedy olejuje się włosy, bo razem z olejami tworzą całkiem zgraną paczkę.


11 komentarzy:

  1. mi tam skład nie przeszkadza :) Ważne zeby dobrze mył włosy, żeby były puszyste :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam olejek z Vatiki, ale szamponów jestem bardzo ciekawa. muszę przyznać że o tym Dzikim kaktusie czytam właśnie pierwszy raz! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie kuszą mnie te szampony. Czytałam kilka niepochlebnych opinii...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawił mnie ten "Dziki Kaktus". Jak napisałaś, że ma słodki zapach to od razu skojarzyłam sobie zapach soku Kaktusowego :D Hmmm, może jakoś podobnie pachnie?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie mam ochotę zrobić mały rzut na kosmetyki z tej firmy, ale póki co muszę pozużywać trochę zapasów i wtedy się zobaczy na co padnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest chyba zależne od reakcji naszej skóry na skład,u mnie czasem skóra bardzo reaguje na SLS i inne,swędzi,a czasem reaguje normalnie i nic się nie dzieje,i nie mam też zamiaru całkowicie rezygnować z takich produktów,czy jak np.silikony,czasem to one pomagają włosom,chronią je.Miałam szampon Amla i był fajny,a tutaj ten cytrynowy mnie ciekawi:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziałam te szampony w moim ulubionym indyjskim sklepie w ktorym kupuje oleje :) i chyba w końcu muszę je wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dziki kaktus to coś dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. zaciekawil mnie ten cytrynowy szampon :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przydałby mi się ten Dziki Kaktus :))

    OdpowiedzUsuń