Jak obiecałam wczoraj, dzisiaj zamęczę Was gadaniem o szamponach Dabur.
W przeciwieństwie do olejków, indyjskie szampony są w Polsce jeszcze stosunkowo mało popularne. Te konkretne, o których będzie mowa, nie odróżniają się od popularnych marek drogeryjnych niczym szczególnym, nie licząc zawartości naturalnych ekstraktów. Obydwa zawierają SLSy na drugim miejscu i nie potrafię ich składu ocenić obiektywnie, bo z jednej strony od niedawna staram się unikać produktów z tym składnikiem, ale z drugiej strony robię to "dla zasady", a nie dlatego, że SLSy mają na mnie jakiś negatywny wpływ. Byłabym też hipokrytką twierdząc, że wyrzuciłam z codziennej pielęgnacji wszystkie produkty zawierające ten składnik - nie, nie wyrzuciłam i nie zamierzam. Owszem, coraz bardziej przestawiam się na pielęgnację naturalną, ale kilka kosmetyków na tyle zyskało sobie moje uznanie, że nie odstawię ich bez względu na skład. Jeden z prezentowanych szamponów zalicza się właśnie do tej grupy - a który? A to się okaże później ;) Zdjęcia obu szamponów pochodzą ze strony sklepu kosmetykidabur.pl.
Jeśli ktoś z Was czytał wczorajszą notkę przerywnikową - to właśnie są owe "cuda i dzikie kaktusy", o których wspominał mój mąż :)
"Dziki kaktus" według producenta przeznaczony jest do mycia włosów osłabionych, łamliwych i skłonnych do wypadania.
Ekstrakt z kaktusa ma odpowiadać za wzmocnienie włosów i dodanie im puszystości i objętości.
W składzie pojawia się też tajemnicza roślinka - ghergir - i niezależnie od tego, jak tłumaczy się jej nazwę na język polski, ma odżywiać i nawilżać włosy na całej ich długości.
A teraz uwaga, szampon znakomicie odstrasza wampiry, ponieważ kolejnym ekstraktem w nim zawartym jest... tak, czosnek! Oprócz walki z mitycznymi stworami, czosnek ma także wzmacniać cebulki i zapobiegać wypadaniu włosów.
Szczerze mówiąc trudno jest mi zauważyć różnicę w ilości wypadających włosów. Aktualnie jestem na etapie zapuszczania, a wiadomo - im są dłuższe, tym bardziej rzucają się w oczy, powiewając na szczotce. Mogę jednak powiedzieć, że szampon z kaktusem bardzo przyjemnie odświeża włosy, nie obciąża ich i świetnie zmywa oleje. Nie bez przyczyny w końcu wyprodukowała go jedna z wiodących na rynku olejów firm. Czosnku nie czuć w ogóle - zapach jest słodki i dosyć intensywny, jakby owocowy, chociaż nie porównam go do żadnego znanego aromatu - bo czy ktoś wie, jak naprawdę pachnie kaktus?
"Odświeżająca cytryna" to z kolei szampon przeciwłupieżowy. I od razu powiem, że zazwyczaj nie trzymam się ślepo zaleceń producentów i wcale nie uważam, żeby był to produkt tylko dla osób z tym problemem. Sama na szczęście z łupieżem nie mam do czynienia, a mimo to po cytrynowy szampon sięgam z dużą przyjemnością.
Produkt zawiera również jogurt, który ma delikatnie oczyszczać, nawilżać i odżywiać włosy, oraz miętę, która w połączeniu z cytryną działa przyjemnie odświeżająco, bez efektu chłodzenia, którego niektórzy nie lubią (zwłaszcza w zimie).
Zapach tego szamponu jest bardzo specyficzny - dla mnie to kubek w kubek cytrynowe mleczko do czyszczenia znanej firmy :) Można go za to pokochać lub znienawidzić w zależności od swoich preferencji zapachowych. Ponieważ akurat zapach cytrynowych środków czystości jest jednym z moich ulubionych, zaprzyjaźniłam się z tym szamponem natychmiast.
Przyjaźń kwitnie nieustannie także dlatego, że szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy ale ich nie wysusza, dodaje objętości i lekko unosi włosy u nasady, a to nie każdy potrafi.
Teraz możecie już zgadywać, który z tych dwóch produktów wolę. Podpowiedź: nie jest to pierwszy ;)
Reasumując - mimo, że niektórzy mogą nieprzychylnym okiem patrzeć na skład obu szamponów, to jednak warto się z nimi zapoznać zwłaszcza, kiedy olejuje się włosy, bo razem z olejami tworzą całkiem zgraną paczkę.
mi tam skład nie przeszkadza :) Ważne zeby dobrze mył włosy, żeby były puszyste :)
OdpowiedzUsuńmam olejek z Vatiki, ale szamponów jestem bardzo ciekawa. muszę przyznać że o tym Dzikim kaktusie czytam właśnie pierwszy raz! :)
OdpowiedzUsuńNie kuszą mnie te szampony. Czytałam kilka niepochlebnych opinii...
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ten "Dziki Kaktus". Jak napisałaś, że ma słodki zapach to od razu skojarzyłam sobie zapach soku Kaktusowego :D Hmmm, może jakoś podobnie pachnie?:)
OdpowiedzUsuńNie znam kompletnie tego :)
OdpowiedzUsuńOgólnie mam ochotę zrobić mały rzut na kosmetyki z tej firmy, ale póki co muszę pozużywać trochę zapasów i wtedy się zobaczy na co padnie :)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba zależne od reakcji naszej skóry na skład,u mnie czasem skóra bardzo reaguje na SLS i inne,swędzi,a czasem reaguje normalnie i nic się nie dzieje,i nie mam też zamiaru całkowicie rezygnować z takich produktów,czy jak np.silikony,czasem to one pomagają włosom,chronią je.Miałam szampon Amla i był fajny,a tutaj ten cytrynowy mnie ciekawi:-)
OdpowiedzUsuńWidziałam te szampony w moim ulubionym indyjskim sklepie w ktorym kupuje oleje :) i chyba w końcu muszę je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńdziki kaktus to coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńzaciekawil mnie ten cytrynowy szampon :)
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się ten Dziki Kaktus :))
OdpowiedzUsuń