W kupie raźniej, kupą, mości Państwo!
Wzięłam sobie ludowe porzekadła do serca i od jakiegoś czasu testuję ni mniej, ni więcej, tylko kupę. Wiem, nie brzmi zachęcająco, ale na osłodę powiem, że ta konkretna kupa jest całkiem niewielka, wysuszona, sproszkowana, napromieniowana wynalazkami zabijającymi bakterie i na szczęście zupełnie nie wygląda na to, czym jest.
Uguisu wzięło swoją nazwę od górskiego japońskiego słowika. Legenda głosi, że pewna japońska dama usiadła sobie i przysnęła pod drzewem, na którym urzędowała podobna ptaszyna i oberwała rzeczoną kupą prosto w twarz. Ze zdumieniem zauważyła po przebudzeniu znaczną poprawę stanu swojej cery i od tej pory słowiki miały przechlapane - ani chwili prywatności w toalecie... Historyjka wydaje mi się mocno naciągana, bo gdyby to mi spadły na twarz ptasie odchody, z pewnością obudziłabym się i pogalopowała prosto do łazienki, w dodatku z mało cenzuralnym słownictwem na ustach, a już na pewno nie czekałabym, czy może niespodziewana maseczka sprawi mi jakąś miłą niespodziankę.
Nieistotne jednak, skąd właściwie wzięła się idea stosowania ptasich odchodów jako specyfiku do pielęgnacji do twarzy. Ważniejsze jest to, że uczeni odkryli w tych konkretnych, słowiczych, obecność enzymu guaniny, który działa złuszczająco, wybiela przebarwienia, a podobno nawet wpływa na produkcję komórek macierzystych skóry.
Maseczka ma postać beżowego drobnego proszku. Należy wymieszać pół małej łyżeczki z kilkoma kroplami wody tak, żeby nabrała konsystencji gęstej śmietany i nałożyć na wilgotną twarz, pędzelkiem do masek albo palcami i pozostawić na jakieś pół godziny. Osobiście robiłam to dwa razy w tygodniu.
Muszę przyznać, że efekty są wyjątkowo spektakularne - skóra staje się matowa i efekt ten utrzymuje się jeszcze dzień albo dwa po aplikacji. Drobne podrażnienia szybciej znikają, a cera staje się gładsza i ujednolicona kolorystycznie. Część osób twierdzi, że dużym problemem może być zapach maski, moim zdaniem jednak przypomina on zapach karmy dla papug albo kanarków i można go znieść bez większych problemów. Zwłaszcza dlatego, że maseczka zastyga na twarzy jak glinka i im bardziej schnie, tym słabszy zapach wydziela.
Przetestowałam też mieszanie Uguisu z żelem hialuronowym i nakładanie takiej mikstury pod makijaż. Wchłania się błyskawicznie i sprawia, że mat na twarzy utrzymuje się cały dzień, więc polecam ten sposób przed większymi wyjściami - w takiej mieszaninie proszek jest zupełnie bezzapachowy.
Jest to chyba najdziwniejszy z kosmetyków (jeśli tak można go określić), jakie do tej pory wypróbowałam i pewnie kupię go znowu za jakiś czas. Nie od razu, bo zauważyłam, że im częściej się to dziwadło stosuje, tym bardziej skóra się do niego przyzwyczaja i efekty przestają być tak zdumiewające.
Dla mnie to nadal coś totalnie abstrakcyjnego. Póki co mam maseczkę i próbki kremów "ślimaczych" i jakoś nie mogę się zebrać żeby te cudaczne kosmetyki nałożyć na twarz. Ale cóż, trzeba się starać pokonywać różnice kulturowe :P
OdpowiedzUsuńAle to że kupe testujesz zabrzmiało dziwnie :) Słyszłam o tych ptasich kupach, nawet w salonach pieknosci ich uzywaja.
OdpowiedzUsuńDla mnie zapach nadal nie do przejścia. Wczoraj ledwo wytrzymałam z miksturą na twarzy :(
OdpowiedzUsuńłał, to faktycznie zapach musi być odrzucający. Ale ciekawa historyjka :) jeszcze o tym nie słyszałam..
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany post :)
OdpowiedzUsuńDzięki, grenteelady :)Silverose, krem ślimakowy też miałam ;) i pamiętam, że był dobry
OdpowiedzUsuńale się zsynchronizowałyśmy z tym Uguisu No Fun :))
OdpowiedzUsuńtak, ładnie nam to wyszło :D też zauważyłam :)
OdpowiedzUsuńświetnie ,ze się tak długo utrzymuje ;) nawet nie słyszałam jeszcze nigdy wcześniej o tym Uguisu No Fun;) Ptasie kupki do pielęgnacji twarzy :O ważne ,że dają jakiś efekt ;)
OdpowiedzUsuńzapaszek ni ejest cudny, ale da sie zniesc :) moj chyba ostatni zakup kosmetyczny w Japonii w tym roku :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że strasznie śmierdzi:D
OdpowiedzUsuńAle podobno daje super efekty, więc to jest ogromny plus:)
zostałaś otagowana, zapraszam do zabawy
OdpowiedzUsuńhttp://siouxieandthecity.blogspot.com/2011/10/tell-me-about-yourself-award.html
mam i też jestem pod wrażeniem tego gówienka!
OdpowiedzUsuńz żelem nie próbowałam- jak go znajdę to jeszcze może w takiej formie przetestuje;) ale kupka jest super:D!
http://shpcdream.blogspot.com/