Dzisiaj dotarła do mnie paczka z azjatyckimi kosmetykami z wizażowej rozbiórki (dzięki, Zygmusiu :) ) i już mi Was żal, bo w ciągu najbliższych dni zagadam Was na śmierć :P
Na pierwszy ogień poszedł brzoskwiniowy peeling enzymatyczny firmy Bavipath. Mój pochodzi z rozbiórki dużego opakowania, więc mam go w małym słoiczku, ale opakowanie oryginalne to plastikowa brzoskwinia. Z pewnością równie dobrze wykonana jak Bavipathowa papryka i mini jabłuszko, które już mam.
Spodziewałam się lejącej, żelowej konsystencji, a tymczasem peeling jest w postaci ledwo ściętej galaretki. Łatwo oderwać mały kawałek potrzebny do oczyszczenia całej twarzy. Kosmetyk pachnie jak nadgryziona dojrzała brzoskwinia - takie pierwsze, intensywne wrażenie. Osobiście uwielbiam ten zapach, chociaż nie każdemu musi przypaść do gustu. Jestem jednak pewna, że nawet jeśli ktoś nienawidzi brzoskwiń, to pokocha ten produkt za jego działanie.
Wystarczy niewielką grudkę peelingu rozsmarować na umytej i osuszonej twarzy i lekko masować skórę palcami. Dosłownie po paru sekundach martwy naskórek zaczyna rolować się i schodzić - wygląda to trochę jak okruszki powstałe po zmazywaniu czegoś gumką. Producent zaleca masowanie twarzy przez kilka minut, ale jeśli ktoś stosuje ten peeling pierwszy raz, to już po minucie zamiast żelu będzie miał na twarzy wyłącznie efekty jego działania, które należy spłukać letnią wodą. Skóra po zastosowaniu żelu jest wygładzona, zmiękczona i rozjaśniona. Używałam dawniej kilku różnych peelingów enzymatycznych, ale żaden z nich nie dawał tak natychmiastowego i widocznego efektu. Bavipathowa brzoskwinia awansowała w rankingu moich muszmieciów na pierwsze miejsce i szczerze wątpię, czy coś ją z niego szybko przegoni. Przy najbliższej okazji kupię pełne opakowanie.
Miłego testowania :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie ta konsystencja zaskoczyła, spodziewałam się czegoś bardziej płynnego.
Pytałaś o ampułkę grzybkową, to chyba do twarzy.
ciekawy ten peeling :) ja ostatnio trochę zraziłam się do jednego który mam. ale ten wydaje się rzeczywiście dobry przez tą galaretkę :D
OdpowiedzUsuńOoo ciekawy. Nie miałam jeszcze nic azjatyckiego, może pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałam wypłatę i przede mną kilka ostatnich dni w Japonii, chyba spędze je w kosmetycznym... A potem będę już żyć ryżem... Brzoskwinka to mój numer 1...
OdpowiedzUsuńbardzo lubie tego typu peelingi :D mam na razie z Ardeco i Missha ale jak je wykoncze to pewnie sie na ten skusze :)
OdpowiedzUsuńWow, naprawdę tak działa?? Muszę tego poszukać :D
OdpowiedzUsuńkupiłam.... specjalnie oddałam portfel mężowi, zeby nie kupić więcej. od dzis zaczynam testowanie ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym go przetestowac na własnej skórze :) Juz sama nazwa i opakowanie kusza
OdpowiedzUsuńTak, kocham takie peelingi!!
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że działa podobnie do Ginvera Marvel Gel :) który miałam ochotę zakupić, ale jest troszkę tańszy, więc nie wiem, czy się nie skuszę na tą tańszą ale bardzo apetyczną alternatywę :)
OdpowiedzUsuńPS. Foto z Elemongiem moje, w sieci są fotki z mojego innego bloga pewnie :)
aaa :) dzięki za odpowiedź, Darkness :)
OdpowiedzUsuń