poniedziałek, 11 marca 2013

Po co komu jeleń, czyli Revitacell i zestaw do biustu

Kilka tygodni temu zostałam wybrana przez firmę Revitacell jako jedna z blogerek, które miały okazję przetestować wybrany kosmetyk lub zestaw z nowej linii biodermokosmetyków, stanowiących ewenement na skalę światową. Wczoraj musiałam z żalem wyrzucić puste opakowania, więc to dobry czas na podsumowanie.
Zespół polskich naukowców jako pierwszy wyhodował stabilną linię komórek macierzystych MIC-1, cechujących się bardzo dużym potencjałem regeneracyjnym. W dodatku, zgodnie z tym, co sugeruje tytuł notki, są to komórki otrzymywane z poroża jelenia szlachetnego, co ma znaczenie w dobie sporów głównie politycznych, a mniej naukowych, ale kręcących się właśnie wokół tematu komórek macierzystych. Wspominam o tym dlatego, że już zdarzyło mi się zetknąć z opinią, że produkcja "takich kosmetyków" jest "nieetyczna". Nie muszę chyba dodawać, że osoba wyrażająca taki pogląd nie miała pojęcia, że nie mówimy tu o ludzkich komórkach?
fot. revitacell.pl
Ad rem - z ciekawości wybrałam zestaw do pielęgnacji biustu, ponieważ grawitację uważałam zawsze za swojego wroga, a wszelkie tego typu kosmetyki za... hmm, delikatnie mówiąc, za buble służące wyciąganiu kasy od potencjalnych klientek. 
Zestaw składa się z peelingu i serum i od razu powiem, że do szczęścia wystarczyłoby mi samo serum, najchętniej w podwójnej ilości. Dlaczego? Po kolei.
Peeling zapakowany jest w miękką plastikową tubkę, ma bardzo delikatny i świeży zapach (zawdzięczany chyba zawartości alg) i stosunkowo rzadką konsystencję. Używa się go wygodnie, ale dla kogoś przyzwyczajonego do silnych peelingów używanych do całego ciała, drobinki ścierające mogą wydać się za delikatne i w zbyt małej ilości. Ma to z pewnością swoje uzasadnienie, bo skórze na pewnych obszarach ciała należy się łagodniejsze traktowanie, ale ciężko było mi się przyzwyczaić. Używałam tej części zestawu raczej w roli żelu myjącego i trochę "dla zasady" ale trzeba przyznać, że kiedy pamięta się o regularności stosowania, to nawet tak delikatny produkt zdziała to, co powinien.
Serum natomiast to jedno z moich największych kosmetycznych zaskoczeń. Zaczęłam go używać z myślą, że będę mogła powiedzieć "a nie mówiłam? takie produkty nie działają". A ono działa, jakby mi na złość :P Kiedy zobaczyłam pierwsze efekty po tygodniu, przypisałam je momentowi cyklu. Po dwóch tygodniach zastanawiałam się, czy mam halucynacje. Po kolejnych dwóch zaczęłam się stresować, że kosmetyk niedługo się skończy i co ja zrobię? Zestaw kosztuje 150 zł co jest przynajmniej dla mnie dużą kwotą, ale z drugiej strony działa jak lifting czy inny profesjonalny zabieg, a mogę się tylko domyślać, ile kosztują takowe w gabinetach zabiegowych czy kosmetycznych. Skóra staje się o wiele bardziej elastyczna, nawilżona (dzięki kwasowi hialuronowemu i witaminie E) i wygładzona, a efekt push up jest widoczny nawet przy dużym biuście. W dodatku ma świetną, delikatną i kremową konsystencję, szybko się wchłania, ślicznie pachnie, a opakowanie airless gwarantuje, że nie zmarnujemy ani odrobiny kosmetyku, bo nic nie pozostanie na ściankach. 
I mimo, że z grawitacją się na dobre nie zaprzyjaźnię, nie marudzę już na nią codziennie. Wiosna idzie, czy co? :)

12 komentarzy:

  1. też wybrałam ten zestaw i też się z nim baaaaardzo polubiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Revitacell to tylko ładne opakowanie, które zapewne kosztuje 99 % wartości każdego z tych kosmetyków. Wypróbowałam większość. Kompletna lipca, miał działać cuda, ma jedynie dobrą konsystencję. Jeśli po zużyciu 3 opakowań serum do twarzy na dzień i drugie na noc - dwóch z tych super wynalazków nie widać żadnej różnicy, to wole za te pieniądze kupować 5 lat produkty np. Ziaja i efekt będzie ten sam.

      Usuń
  2. Chcę go! Tylko muszę znaleźć jakiegoś sponsora ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się zaintrygowana.... Szkoda, że sprzedają to jako zestaw, bo peeling bym sobie darowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie wierzyłam w działanie tego typu kosmetyków ale widocznie i ja czasem się mylę :)

    W ogóle przeczytałam nazwę Twojego bloga jako "beztynkowe lusterko" i musiałam wejść.. zboczenie ze studiów technicznych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. beztynkowe lusterko mnie rozłożyło na łopatki :D ale coś w tym jest, staram sie nei nakładać za dużo tapety i tynku w sensie kosmetycznym :P

      Usuń
  5. A będzie zdjęcie ze składem?? :) Chciałabym rzucić okiem, co też w sobie kryje.
    Dobre kremy do biustu to nie bzdet :) zazwyczaj zawierają tak dobrane składniki, które ewidentnie działają na skórę w tej okolicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam zdjęcia ze składem, ponieważ niestety jestem mistrzynią świata w prędkości pozbywania się opakowań ;) ale skład znalazłam, proszę:

      peeling: Aqua, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Polyethylene, Glycerin, Mangifera Indica Fruit Extract, Sorbitan Sesquicaprylate, Xanthan Gum, Propylene Glycol, Enteromorpha Compressa Extract, Butyrospermum Parkii Nut Shell, Olea Europaea Oil, Tocopheryl Acetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Hydroxycitronellal, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone Powder, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Citric Acid, CI 16035.

      serum: Aqua, NHAC Biocervin MIC-1, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Glycerin, Cetearyl Ethylhexanoate, Caprylic/Capric Triglyceride, Spilanthes Acmella Flower Extract, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Stearate, Theophylline, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Parfum, Hydroxycitronellal, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Disodium EDTA, Lactic Acid, CI 16035.

      Usuń
    2. noooo baza niezła :) Dziękuję pięknie :*

      Usuń
  6. Mi też przypadł do gustu i mam bardzo podobne odczucia do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trudno o dobry kosmetyk do biustu. Te drogeryjne zazwyczaj dają złudne uczucie wygładzenia. Ten efekt zawdzięczamy silikonom. Niestety, lata lecą, skóra biustu traci jędrność i trzeba coś z tym począć. Ostatnio korzystam z różnych olejków. Widzę, ze warto zainwestować w zestaw Revitacell. Uważam, że o biust należy dbać tak samo jak o twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spytajcie producenta, czy był przebadany pod względem działań nowotworowych, odpowiedx Was zaskoczy - to kosmetyk, a nie lek.... czyli nie był badany, proponuje zastanowić się nad uzyciem....

      Usuń