Do kompletu do ostatniej notki, dzisiaj chcę Wam przedstawić jeszcze jeden produkt firmy JSBeaute, a mianowicie czystą spirulinę.
Chodziłam wokół tego kosmetyku (jeśli można tak nazwać jednoskładnikowy produkt) dobre trzy lata. Kiedyś miałam styczność ze spiruliną hawajską w tabletkach i zapach po otwarciu opakowania najpierw mnie niemal powalił, a potem pozostał w świadomości na całe lata ;) Dlatego zanim zaryzykowałam wypróbowanie spiruliny w formie maseczki, zapytałam właścicielkę sklepu, panią Joannę o to, "czy spirulina strasznie śmierdzi" :)) Zostałam uspokojona, że zapach jest faktycznie charakterystyczny, ale nie zabija intensywnością i rzeczywiście - zarówno w formie proszku jak i rozrobiona wodą, spirulina pachnie jak pokarm płatkowy dla rybek, więc da się to spokojnie znieść.
Proszek powstaje ze sproszkowania mikroalg Spirulina Platensis czyli z organizmu, który zawiera najwięcej substancji odżywczych ze wszystkich dotychczas przebadanych roślin i innych żywych organizmów. Znajdziemy w nim witaminy, aminokwasy, enzymy, minerały i kwasy tłuszczowe, w dodatku łatwo przyswajalne przez organizm. Właściwości spiruliny doceniano już ponad 1000 lat temu - zdaniem Chińczyków algi te odpowiednio stosowane upiększały i odmładzały ciało.
Ja stosuję je w formie maseczki na twarz.Wystarczy wymieszać porcję proszku z wodą do konsystencji gęstej śmietany, nałożyć i odczekać jakiś czas, a potem zmyć. Zwykle trzymam maskę na twarzy 15 - 20 minut, ponieważ po całkowitym zaschnięciu algi lubią się zachowywać podobnie jak glinka i nieco osypywać, a zielona łazienka to nie jest to, czego pragnę ;)
Do zmywania maski najlepiej użyć wacików kosmetycznych lub celulozowej gąbki. Nie polecam ściereczek z mikrofibry, bo spirulina ma BARDZO intensywny kolor i trudno ją potem idealnie wywabić z czyścików bez angażowania do pomocy pralki. Po zmyciu skóra jest delikatnie ściągnięta, więc najlepiej stosować algi wieczorem, przed nałożeniem kremu na noc.
Jeśli chodzi o efekty to dokładnie tak wyobrażałam sobie prawidłowe działanie naturalnego kosmetyku - żadnych podrażnień, szczypania itd nawet jeśli nałoży się papkę blisko oczu. Skóra robi się lepiej napięta i rozjaśniona - znikają ślady zmęczenia po całym dniu. Dodatkowo przy częstszym stosowaniu można zauważyć, że zdecydowanie mniej się przetłuszcza a i skłonność do pojawiania się niemiłych niespodzianek zostaje nieco opanowana.
Ponieważ z działania specyfiku na twarz jestem bardzo zadowolona, ciekawią mnie inne zabiegi z użyciem spiruliny - może macie jakieś swoje ulubione? Podzielcie się wrażeniami :)
kupiłam ostatnio spirulinę z e-naturalne.pl i jestem ciekawa efektów u mnie ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nigdy nie miałam, ani za wiele nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńja lubię stosować maseczki ze spiruliny
OdpowiedzUsuńJa używam tylko do twarzy i uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńja do swojej spiruliny dodaję jeszcze półprodukty, które mi się akurat nawiną, a zamiast wody używam hydrolatów. i też jest cud malina :)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł, muszę dokupic hydrolat bo niedawno mi się skonczył i spróbuję
UsuńJa spirulinke spożywam na śniadanie w moim placku owsianm, coś dla urody i coś dla zdrowia. Dodatek kakao w proszku niweluje ten 'zapaszek'. Polecam!
OdpowiedzUsuńmnie przeraża jej zapach - dla mnie pachnie jak rybna karma dla kota i mimo tego, ze na cere działała fajnie nie mam ochoty do niej powracać, bo była to istna męczarnia. Ja wiem ze dla piękna mozna cierpieć - ale wszystko ma swoje granice :D
OdpowiedzUsuń