wtorek, 14 sierpnia 2012

Co mam, to dam - domowe czyściki do twarzy a'la LUSH

Dzisiaj skrótowo, bo to raczej post z serii "pomysł na" niż długa relacja z opisem efektów.
Wczoraj przeczytałam na blogu Aliny Rose  świetny przepis - wskazówkę, jak domowym sposobem zrobić sobie pastę do oczyszczania twarzy podobną do Angels on Bare Skin firmy LUSH.
Dla niezorientowanych - pasty czyszczące to coś o konsystencji surowego kruchego ciasta, mokrego piasku albo gliny, co po dodaniu odrobiny wody i wymieszaniu na dłoni zamienia się w pastę do czyszczenia i peelingowania twarzy. 
Miałam okazję wypróbować kilka różnych past LUSHa, obecnie używam też Plastelinki Ufoludka z Lawendowej Farmy i w przypadku ich wszystkich byłam i jestem bardzo zadowolona, ale pomysł Aliny mnie zachwycił. 
Zabawa w robienie swojej pasty jest naprawdę przednia, przy tym koszt wytworzenia naprawdę niewielki i warto spróbować chociaż raz. 
Bazą są sproszkowane migdały i to może być największy problem, bo nie każdy ma dostęp do maszynki do orzechów, która pomoże je zmielić na proszek. Widziałam na allegro takie młynki do orzechów za 20 - 30 zł. Ja maszynkę pożyczyłam od Mamy (grunt, to wiedzieć, do kogo zadzwonić ;) pozdrawiam Mamę :D ) a pokruszone migdały później dodatkowo ucierałam w moździerzu aż stały się podobne do mokrego piasku.
Wybaczcie brak zdjęć - robiłam to na szybko - zdjęcia będą jak już przez jakiś czas potestuję pastę, która mi wyszła i ocenię, czy dobrałam prawidłowy skład.
Oprócz garstki migdałów wykorzystałam po 3 łyżeczki suszonej szałwii i pokrzywy, 2 łyżeczki kaolinu, po kilka kropel konserwantu i mleczka pszczelego w glicerynie, kilkanaście kropel ulubionego maceratu marchewkowego, 20 kropel olejku z drzewa herbacianego oraz odrobinę przegotowanej wody, żeby całość dała się po ucieraniu zagnieść w kulkę jak ciasto. Na koniec dorzuciłam łyżeczkę peelingu z pestek truskawki dla mocniejszego złuszczania martwego naskórka.
Zasada jest taka - najpierw dokładnie ucieramy wszystkie suche składniki, potem po trochu dodajemy płyny. Można użyć ulubionego oleju, wody termalnej, hydrolatów, maceratów, olejków eterycznych - w przypadku tych ostatnich pamiętajcie o sprawdzeniu na opakowaniu, czy dany olejek nadaje się do kontaktu ze skórą. Wśród suchych składników oprócz migdałowej bazy mogą się znaleźć dowolne glinki, suszone zioła, nawet mak, mielone otręby czy mączka ryżowa. Ogólnie mamy tu pełną dowolność i stąd właśnie tytuł postu. 
Macie ochotę spróbować? A może wymyśliłyście już własny przepis na taką pastę i zechcecie się nim podzielić w komentarzach?

4 komentarze:

  1. Próbowałam zrobić sama pastę, ale mi nie wyszła. Chyba pozostanę przy Lushowym Dark Angelu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Migdały spokojnie można sproszkować małym blenderem - zawsze kupuję całe, a potem rozdrabniam do piasku, jak robię brownie :)
    Pomysł ciekawy, ale dla mnie za dużo zabawy - chyba jednak wolę kupić gotową pastę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepis dla koneserów :) Większości nie chce się babrać ;) Ja swojej jeszcze nie robiłam ale przymierzam się :)

    OdpowiedzUsuń