Przyznaję się bez bicia, w kwestii nowinek zdarza mi się iść jak przysłowiowa owieczka za stadem ;) Od paru dni na blogach panuje nowy szał, mianowicie żelatynowe laminowanie włosów. Wszystkie blogerki już na pewno wiedzą, o co chodzi, ale garść informacji dla czytelników spoza tego grona.
Laminowanie żelatyną to z założenia szybka, łatwa i efektywna metoda zamykania łusek włosów, a co za tym idzie, wygładzania włosów, przy użyciu taniego i powszechnie dostępnego środka spożywczego, jakim jest żelatyna.
Laminat przygotowuje się i stosuje bardzo łatwo i szybko. Łyżkę żelatyny zalewamy dwiema - trzema łyżkami gorącej wody i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. W czasie, kiedy mikstura stygnie, należy umyć włosy i osuszyć lekko ręcznikiem. Do żelatynowego żelu dodajemy pół łyżki dowolnej odżywki lub maski do włosów, dzięki której łatwiej będzie nałożyć papkę na włosy. Przykrywamy foliowym czepkiem i turbanem z ręcznika na 45 minut, potem bardzo dokładnie spłukujemy letnią lub chłodną wodą. I tyle.
"I tyle" także w kwestii efektów, niestety. Przyznam się, że byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej metody po przeczytaniu recenzji kilku zachwyconych blogerek, ale niestety - u mnie efekt zerowy.
Przed myciem nałożyłam na suche włosy olej, Amlę. Pierwsze mycie mydłem do włosów z Lawendowej Farmy, drugie mycie szamponem cedrowym Babci Agafii (bez silikonów, parabenów, SLS itd). Bardzo często stosuję takie podwójne mycie, ponieważ delikatny szampon usuwa osad z mydła równie dobrze, jak kwaśne płukanki.
Po myciu nałożyłam żelatynę wymieszaną z trzyminutową odżywką Fructis, bez silikonów. Odczekałam przepisowe 45 minut w turbanie, spłukałam najdokładniej, jak się dało i się zdziwiłam. Moje włosy po takim zabiegu są w identycznym stanie jak i bez niego, szkoda :( Myślę, że może dzięki częstemu stosowaniu olei, koloryzacji henną i kwaśnym płukankom moje włosy są w na tyle dobrym stanie, że inne naturalne metody już nie mają szans zadziałać i dla większego wygładzenia musiałabym użyć silikonów, na co nie mam najmniejszej ochoty. Możliwe, że ta metoda daje tym wyraźniejszy efekt, im bardziej plączące się i kapryśne są włosy osoby, która ją zastosuje. Ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest to, że wygładzenie, które dziewczyny tak chwalą to w ogóle nie jest efekt żelatyny, tylko długotrwałego działania odżywki w cieple. Przecież zazwyczaj nakładamy odżywkę w lub po kąpieli, na 3 - 10 minut, a tu aż 45 i to pod przykryciem.
Jeśli macie jakieś swoje spostrzeżenia co do tej metody, chętnie poczytam. Na razie jestem rozczarowana i nie mam ochoty wypróbowywać jej drugi raz.
jak zrobię w poniedziałek to na pewno dam znać, jestem ciekawa, jak sprawdzi się na moich włosach...
OdpowiedzUsuńTeż spróbuję. Widzę, że teraz jest szał na laminowanie. Ciekawa jestem jak się u mnie(na lokach)sprawdzi.
OdpowiedzUsuńLaminowalam:szalu nie ma.Albo ja mam takie oporne wlosy albo rzeczywiscie ten zabieg nie jest jakims cudem.
UsuńO, ja dzisiaj zamierzam spróbować :) Szkoda, że u Ciebie efektów brak... Ja spróbuję, ale cudów nie oczekuję ;)
OdpowiedzUsuńJa nie czekałam aż wystygnie, go gorącej żelatyny dodałam maskę i to od razu na głowę :)
OdpowiedzUsuńja dopiero chce zelatyne kupic, nie na kazde włosy to działa, a szkoda. Ja zawsze myję 2 razy włosy. Raz tak 80% mieszanki wody + szampon a drugi raz to 20% a piana ogromna. Przeczytałąm ze za 1 myciem zmywa się "zewnętrzny" brud ze sklapu i włosów a dopiero za 2 myciem szampon cokolwiek działa i doczyszcza głębiej włosy. Też idzie mi mniej szamponu, niż jak na raz chciałam mieć super pianę do mycia :)
OdpowiedzUsuńJa też do gorącej żelatyny dałam maskę,jak wyżej Angel MakeUp. I nic to nie dało. Może mam za porowate włosy? Może to przzez trwałą?u Anwen w komentarzach dziewczyny pisały o ulepszeniach,o dodaniu żółtka, soku z aloesu itp., Poczytaj,ja jeszcze zrobię jedno podejście z ulepszona miksturą.
OdpowiedzUsuńKOchana, właśnie u mnie też efekt mizerny! ;) Szukalam kogos u kogo tez by nie zadziałało, celem skonfrontowania tego dlaczego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
ciekawe jaki efekt ja osiągnę
OdpowiedzUsuńhmmm a juz sie napaliłam na żelatytę i chyba nie skorzystam
OdpowiedzUsuńJa tak czytam o tym laminowaniu i chyba się nie skuszę (a jak skuszczę to tylko z ciekawości), wydaje mi się, że u mnie nie byłoby widocznego efektu jak u Ciebie. Podobnie u mnie z płukanką octową- zero efektu.
OdpowiedzUsuńKochana, dziekuję za komentarz na blogu.
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą dostałam fajną dla nas wiadomość od jednej z czytelniczek, która może też spodobać się Tobie, a mianowicie:
ja "laminowałam" z przepisu Anwen ale na moje włosy to nie działa.. kompletnie nic choć lubią proteiny :) ale dziś przeczytałam o "laminowaniu" inaczej. 2 i pół żyłeczki żelatyny na 1/3 szklanki wrzątku, poczekać aż ostygnie dodać 1/2 łyżeczki oliwy i 1/2 łyżeczki octu jabłkowego lub soku z cytryny. to nałożyć na włosy i wysuszyć suszarką (powstaje sztywny stóg siana:) potem to zmyć. ja zmywała płynem facelle i jest ok. włosy meeega błyszczące jeszcze nigdy takie nie były miękkie mięsiste cos pięknego :D! myśle że to dzieki ciepłu suszarki wszystko tak świetnie zadziałało :) JULIA
Więc może ta alternatywa podziała u nas?
Jestem kolejną u której nie podziałało a wręcz zwiększyło puch :(
OdpowiedzUsuńMama Jeż
Musze wypróbować tą metodę :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy są w dobrym stanie, ale po laminowaniu jeszcze lepiej się prezentują :) Nie tylko lepiej wyglądają, co w końcu mi się nie puszą, nie plączą i są podatne na układanie.
OdpowiedzUsuńu mnie laminowanie tez nie przyniosło żadnych efektów a próbowałam 3 razy ;p
OdpowiedzUsuń