Nie bardzo wiem, jak przetłumaczyć w tym przypadku słowo "emulsion". Kosmetyk ma bardzo leciutką konsystencję, nie jest zbyt gęsty ale również nie płynny, nie typowo kremowy, ale i nie żelowy :) Zostańmy więc przy słowie "emulsja", bo nic innego nie wymyślę.
To jeden z produktów z azjatyckiej rozbiórki i mam co do niego nieco mieszane uczucia. Według producenta, zawartość czerwonego wina wpływa korzystnie na stan cery, rewitalizuje, a przede wszystkim zwęża pory. Nie zauważyłam, żeby z porami działo się cokolwiek, a używam specyfiku często i z dużą przyjemnością. Teoretycznie, skoro główna obietnica nie została spełniona, powinnam dodać ten produkt do listy tych, których na pewno więcej nie kupię. Natomiast w praktyce wszystkie jego zalety przewyższają w mojej ocenie tę jedną wadę. Przede wszystkim konsystencja jest idealna - rozprowadza się leciutko i wchłania natychmiast, pozostawiając przyjemny, satynowy film. Emulsja nadaje się zarówno do stosowania na noc jak i na dzień, pod makijaż. Nic się na niej nie warzy, nic po niej nie spływa itp.
A drugą, gigantyczną zaletą jest zapach kosmetyku. Pachnie jak najciemniejsza odmiana czerwonych winogron, które dopadł pierwszy przymrozek i zatrzymał proces fermentacji w momencie, kiedy stają się bardzo słodkie i intensywne w smaku, ale jeszcze nie całkiem przejrzałe. Pewnie to nic mądrego z mojej strony, ale skuszę się na zakup jeszcze kiedyś dla samego zapachu, bo jakoś nie mogę znieść myśli, że nie znajdę nic innego pachnącego tak samo.