sobota, 22 czerwca 2013

Alternatywna metoda używania płynów micelarnych

Piszę notkę na gorąco, bo jestem pod wrażeniem odkrycia, na jakie właśnie wpadłam ;)
Kto ma małe dzieci, ten wie, na jak wiele sposobów dziecko może przyozdobić własną garderobę dodatkowymi wzorkami ;) U nas akurat pojawiły się plamy z trawy i ziemi na kolanach cienkich, jasnych rajstop. 10 minut temu wyjęłam je z pralki i cóż - proszek i zwykły odplamiacz "znanej firmy" nie dały rady. Przyznam się, że byłam bliska ich wyrzucenia ale zahaczyłam wzrokiem o kupiony kilka dni temu płyn micelarny Be Beauty z Biedronki.
Wystarczyła odrobina nalana na plamę (tyle, co zwykle leję na wacik w celach kosmetycznych), chwila tarcia aż do lekkiego spienienia i wypłukanie - po plamie nie ma śladu, a z pewnością taki płyn, nawet źle wypłukany, jest bezpieczniejszy dla skóry niż chemiczny odplamiacz.
Pierwsze pytanie mojego męża po obejrzeniu efektów brzmiało: "i dlaczego oni wycofują go ze sprzedaży??" - odpowiedzi nie znam, ale zapas zrobię. Przypuszczam, że inne micele działają tak samo, więc polecam przetestowanie sposobu :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Ogłoszenia (zaproszenia) drobne ;)

Po pierwsze, coś mnie już trafia przez ten ciągły deszcz i, jak to ujęto w jednym kabarecie, prognoza pogody dla Polski jest następująca: wieje, leje, gwiżdży, piżdży. Dlatego dzisiaj mało merytorycznie, nieco marudząco i ogólnie ogłoszeniowo.

Po drugie - mniej więcej rok temu reklamowałam tutaj swojego drugiego bloga, zawierającego śmieszne dialogi "z życia". Przyznaję się, że zaniedbałam go skandalicznie, chcę się w końcu za niego zabrać na poważnie (pod naciskiem społecznym z moim bratem na czele), więc będzie mi miło, jeśli mnie wesprzecie zaglądając tam. KLIK

Po trzecie, dostałam zaproszenie do nowego programu działającego na podobnych zasadach jak Streetcom - czyli, mówiąc w skrócie, dostajemy pełnowymiarowe produkty różnego rodzaju do przetestowania i napisania opinii. Strona dopiero się buduje, ale plany mają ambitne, więc przekazuję zaproszenie dalej: KLIK

I po czwarte - jestem obrzydliwie niezdecydowana, więc to Wam zostawiam decyzję, czy w najbliższych dniach powinnam się zabrać za recenzję peelingu na bazie kwasu salicylowego z Forever Young, czy może Rimmelowych flamastrów do ust :)

Pozdrawiam i życzę Wam słońca rozjaśniającego poniedziałek.

wtorek, 4 czerwca 2013

Kleopatra w pomarańczach

Żeby poprawić sobie nastrój w tak paskudną pogodę, jaka nam niepodzielnie panuje w większości kraju od paru dni, potrzebujemy:
- jedną Kleopat... to jest, przepraszam, jedną pomarańczę
- jedną szklankę mleka w proszku
- jedną łyżkę oleju arganowego (można go zastąpić innym nadającym się do celów kosmetycznych, czyli właściwie każdym jadalnym)
- jedną małą łyżeczkę dowolnego olejku eterycznego (naturalnego, dopuszczonego do kontaktu ze skórą).

Mleko rozpuszczamy w misce ciepłej wody. Lepiej nie dodawać wody do mleka, tylko odwrotnie, bo zrobią się kluchy ciężkie do rozmieszania (zgadnijcie, skąd to wiem :P). Całość wlewamy do wanny z ciepłą (nie gorącą) wodą.
Olej arganowy dodatkowo natłuści skórę i stworzy na niej barierę ochronną, podobną do tej po zastosowaniu niektórych kul do kąpieli z olejkami.
Mleko odżywia i wygładza skórę oraz sprawia, że woda jest miękka i jakby jedwabista, natomiast plastry pomarańczy zmieniają odczyn wody na nieco bardziej kwaśny, a zatem bliższy naturalnemu pH skóry. 
Teoretycznie można skończyć na powyższych składnikach, jednak jedna pomarańcza nie daje wystarczająco mocnego zapachu i dlatego właśnie proponuję dodatek olejku - dla rozgrzania i poprawy nastroju dobrze sprawdzi się pomarańczowy, goździkowy, cynamonowy itp.

Et voilà!