Dawno, dawno temu była sobie Bzeltynka, która myła twarz tylko żelem albo mydłem i szła spać. Ale na szczęście zmądrzała i zaczęła używać również kosmetyków do demakijażu :)
Większość produktów do mycia twarzy radzi sobie z makijażem wodoodpornym na tyle kiepsko, że po przemywaniu skóry płatkami nasączonymi tonikiem zawsze widać, jak wiele "kolorów" zostało jeszcze na twarzy. Dlatego w końcu przekonałam się do kosmetyków do demakijażu i po wykończeniu kolejnych butli płynów micelarnych i olejków znalazłam w sieci coś mocno nietypowego - lawendowy miód do demakijażu.
Otrzymałam od firmy Syis próbki tegoż produktu już dosyć dawno temu i zdążyłam się z miodem zaprzyjaźnić niczym Kubuś Puchatek, więc czas na recenzję.
fot. sklep.syis.pl |
Z wyglądu miód przypomina bardzo gęsty żel o jasnym lawendowym kolorze. Nazwa jest jednak jak najbardziej trafiona, ponieważ w dotyku bez dodatku wody nieco się lepi i ciągnie. Według producenta "Cecha odróżniająca miód do demakijażu SYIS od tradycyjnych mleczek do demakijażu to niezwykła wydajność: 50ml miodu to około 300 ml mleczka do demakijażu!!!" i muszę ze zdziwieniem przyznać, że to prawda. Kilka saszetek, które otrzymałam do testów wystarczyły mi naprawdę na długi czas, bo każda saszetka to ilość produktu wystarczająca na jakieś 4 - 5 użyć w zależności od rodzaju nałożonego makijażu.
W kontakcie z wodą, czyli z wilgotną skórą, miód zmienia się w mleczko i w bardzo przyjemny sposób czyści skórę. Jego używanie porównałabym do metody OCM i masowania twarzy olejkami - kto stosował, ten wie, o czym mówię. Mleczko daje dobry poślizg dla dłoni, pozwala masować skórę w trakcie mycia i spłukuje się bez problemu, nie zostawiając tłustej warstwy (co przynajmniej dla mnie jest ważne, bo tłustości bardzo nie lubię).
Miód zawiera witaminę E i olej z pestek winogron, pozbawiony jest natomiast parabenów, a dzięki temu ładnie nawilża skórę i nie wysusza jak mydła, ani nie działa drażniąco jak żele z SLS.
Zapach jest bardzo lawendowy, intensywny i utrzymujący się na skórze. Miałam okazję porównać go z aromatem świeżej lawendy z ogródka moich Rodziców i, naprawdę - z zamkniętymi oczami nie sposób odróżnić, co jest miodem, a co kwiatkiem.
Nie jestem w stanie powiedzieć niczego na temat opakowania, ponieważ jak napisałam wyżej testowałam produkt w saszetkach, ale przy wysokiej jakości kosmetyku opakowanie to sprawa drugorzędna.
Wiecie, co jeszcze jest fajne? To, że na tym przykładzie widać, że wreszcie i Polska zaczyna wypuszczać na rynek naprawdę dobre produkty bo jeszcze do niedawna miałam wrażenie, że wszystko co ma dobre, nieprzeładowane chemią składy, przyjeżdża do nas zza którejkolwiek granicy.
dostałam propozycję współpracy z tą marką i po tej recenzji na pewno się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńteż dostałam taką propozycję i chciałam ją odrzucić ale póki co przemyślę to jeszcze :)
UsuńNie znam tej firmy jeszcze:)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o takiej firmie ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, kusił mnie ten miodek :D
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga, teraz jestem pod http://nightlyw0lf.blogspot.com Jeśli chcesz mnie dalej obserwować to tylko pod tym adresem :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńciekawy kosmetyk, miodu do twarzy jeszcze nie próbowałam :O
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/kosmetyki.gabinety.ela?ref=hl
OdpowiedzUsuńZapraszam do obejrzenia filmiku z lawendowym miodem do demakijażu
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=SSUtYgtm8zE&feature=youtu.be