Żeby poprawić sobie nastrój w tak paskudną pogodę, jaka nam niepodzielnie panuje w większości kraju od paru dni, potrzebujemy:
- jedną Kleopat... to jest, przepraszam, jedną pomarańczę
- jedną szklankę mleka w proszku
- jedną łyżkę oleju arganowego (można go zastąpić innym nadającym się do celów kosmetycznych, czyli właściwie każdym jadalnym)
- jedną małą łyżeczkę dowolnego olejku eterycznego (naturalnego, dopuszczonego do kontaktu ze skórą).
Mleko rozpuszczamy w misce ciepłej wody. Lepiej nie dodawać wody do mleka, tylko odwrotnie, bo zrobią się kluchy ciężkie do rozmieszania (zgadnijcie, skąd to wiem :P). Całość wlewamy do wanny z ciepłą (nie gorącą) wodą.
Olej arganowy dodatkowo natłuści skórę i stworzy na niej barierę ochronną, podobną do tej po zastosowaniu niektórych kul do kąpieli z olejkami.
Mleko odżywia i wygładza skórę oraz sprawia, że woda jest miękka i jakby jedwabista, natomiast plastry pomarańczy zmieniają odczyn wody na nieco bardziej kwaśny, a zatem bliższy naturalnemu pH skóry.
Teoretycznie można skończyć na powyższych składnikach, jednak jedna pomarańcza nie daje wystarczająco mocnego zapachu i dlatego właśnie proponuję dodatek olejku - dla rozgrzania i poprawy nastroju dobrze sprawdzi się pomarańczowy, goździkowy, cynamonowy itp.
fajny pomysł, szkoda, że nie mam wanny :-) ale pomarańczę pewnie wolałabym zjeść :D
OdpowiedzUsuńJa wolałabym zjeść :D
OdpowiedzUsuńJakby była dobra to też wolałabym zjeść ;) ale trafiłam na jakąś taką kiepską, więc postanowiłam wykorzystać w inny sposób :)
OdpowiedzUsuńŚwietny patent!
OdpowiedzUsuńZapragnęłam spędzić pół dnia w wannie. Jak ta Kleopatra sobie radziła z tym całym rządzeniem, skoro miała czas na takie przyjemności? (Choć ona akurat mogła wydawać rozkazy zalegając w wannie - to jest życie!)