Od jakiegoś czasu bardzo dbam o włosy - olejowanie, całkiem nowa pielęgnacja, henna, odżywki i ogólnie, tak zwane cuda na kiju. Zachęcona opiniami o magicznej szczotce Tangle Teezer postanowiłam zaszaleć i nabyć to cudo. Zaszaleć, ponieważ po paru miesiącach jej używania zastanawiam się, czy wydanie 50 zł na plastikową szczotkę przypadkiem szaleństwem nie jest.
I wiecie co? Po kilku miesiącach nadal nie wiem, co o tym cudaku myśleć.
Słówko wstępu dla osób, które o szczotce TT nie słyszały - to wynalazek z bardzo specyficznym ustawieniem ząbków. Ma rozczesać bezboleśnie każdy kołtun, wygładzić włosy i przede wszystkim nie niszczyć ich przy szczotkowaniu. Dodatkowo masuje głowę podczas czesania, co poprawia krążenie i pobudza wzrost nowych włosów. Tyle z teorii - a praktyka?
fot. selfridges.com |
Rozplątywanie ewentualnych kołtunów jest rzeczywiście bezbolesne, bo TT szarpie mniej od zwykłych szczotek. Raczej nie mam problemów z plątaniem się włosów, ale miałam okazję sprawdzić tę właściwość mojego "Żuczka" po koloryzacji henną, ponieważ po spłukaniu farby, a przed nałożeniem odżywki, włosy są matowe i straszliwie skołtunione. Dałam radę doprowadzić je do porządku względnie szybko i bez ofiar w ludziach.
Tu niestety pozytywy się kończą. Przede wszystkim nie mogę zrozumieć, czemu wszyscy twierdzą, że TT to szczotka bardzo poręczna. Najwyraźniej czeszę się zbyt gwałtownie albo mam jakieś niewymiarowe dłonie, bo fryzjerskie cudo już 3 razy wylądowało w wannie, a raz na podłodze i to ze sporym rozmachem. O dziwo, szczotka nie pękła, ale nie mam pojęcia, ile takich wypadków jeszcze wytrzyma.
Poza tym włosy wcale nie wypadają mniej. Jest ich na szczotce tyle, co zwykle, a TT jest okropna w czyszczeniu, ze względu na swoje delikatne ząbki, których nie należy wyginać. Radzę sobie z jej czyszczeniem przy pomocy wykałaczki, którą przeciągam w rzędach pomiędzy ząbkami.Sposób skuteczny, ale jednak dosyć uciążliwy, bo kto trzyma wykałaczki w łazience?
Kolejnym problemem jest przechowywanie szczotki, ponieważ nie można jej kłaść na ząbkach, nosić w torebce, ani wrzucać byle gdzie (znowu ze względu na ząbki). Na szczęście w sprzedaży dostępna jest też wersja podróżna TT ze sprytnym wieczkiem ochraniającym, ale myślałam, że będzie dla mnie za mała, a poza tym jest droższa.
Pierwszy raz używam produktu, o którym nie potrafię sobie wyrobić jednoznacznego zdania po kilku miesiącach. Czasami TT uwielbiam i czeszę się po kilka razy dziennie, żeby tylko poczuć ten miły masaż, a czasami wściekam się, kiedy po raz kolejny w ostatniej chwili łapię pomarańczową torpedę wymykającą mi się z ręki i zastanawiam się, po co się z nią męczę, zamiast wrócić do starej, ulubionej, okrągłej i metalowej szczotki kupionej kilka lat temu za szaloną kwotę 4,50 zł.
Teraz mam ochotę na wypróbowanie szczotki z włosia dzika, bo naczytałam się wielu pochlebnych opinii, ale boję się, że będzie tak, jak z TT. Czy któraś z Was ma może porównanie tych czesadeł?
Reasumując - z jednej strony nie wiem co myśleć, a z drugiej nie przestaję używać TT. Produkt - zagadka.
Mojego życia ta szczotka nie zmieniła
OdpowiedzUsuńA moje owszem ;))
UsuńA mojego nie zmieni bo nie zamierzam jej kupić :D
OdpowiedzUsuńto tak samo jak u mnie :)
Usuńa ja się właśnie zastanawiam nad jej kupnem...
OdpowiedzUsuńMam i TT (ale w wersji Compact Styler) i szczotkę z włosia dzika Olivia Garden. Z pewnością szczotka z samego włosia dzika nie nada się do rozczesywania kołtunów, a z gęstymi włosami może mieć jeszcze większy problem niż TT. Ja mam akurat cienkie włosy i zdecydowanie bardziej odpowiada mi szczotka OG. Poza tym nadal wierzę, że żadne sztuczne tworzywo nie jest lepsze dla naszych włosów niż inne włosie.
OdpowiedzUsuńOd klasycznej TT wolę kompaktową - ma przykrywkę na ząbki, jest mniejsza (= poręczniejsza) i ma mocniejsze ząbki. U mnie obie świetnie radzą sobie z kołtunami, czy innym plątaniem plus niemal nigdy włosy sie po nich nei elektryzują. Dla mnie to wybawienie, nie potrafię wrócić do zwykłych szczotek. Próbowałam, ale po pierwszym dniu wróciłam do TT :))
OdpowiedzUsuńps. nie kładź szczotki na ząbkach, bo się szybciej zniszczą ;) Pozdrawiam!
Ja też po używaniu jej przez ponad pół roku, nie mam o niej wyrobionego zdania, raz ją kocham, raz nienawidzę...
OdpowiedzUsuńJa mam kompaktową wersję i sobie chwalę ;)
OdpowiedzUsuńnie mam tej szczotki, jestem trochę ciekawa bo taki szał robi w internecie, ale póki co nie kupuję.
OdpowiedzUsuńja mam kompakt i nie wyobrażam sobie rozczesywać włosów bez TT
OdpowiedzUsuńA w ogóle to ktoś ma jeszcze kołtuny w tych czasach? Podobno to relikt średniowieczny,kiedy ludziska nie mieli się czym czesać ,ani nie było porządnych kosmetyków do mycia włosów:)
OdpowiedzUsuńja chyba wolę kupić z naturalnego włosia w rossmnie jest promocja na nie:)
OdpowiedzUsuńJa mam, dostałam, ale w sumie sama nie wiem czy ludziom polecać czy nie. Jest fajna i na razie nie potrzebuję innej, jak dla mnie bardzo fajnie się nią czesze i ma same zalety, ale czy na pewno warto ładować w to tyle kasy? Nie wiem, ale skoro już ją mam, to nie narzekam tylko używam ;)
OdpowiedzUsuńNie mam tej szczotki i jeszcze długo jej nie będę potrzebować -> krótkie włosy :)
OdpowiedzUsuńja kupilam i zaluje.
OdpowiedzUsuńja z kolei używam TUFA i go sobie bardzo chwalę :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam TT, ale za to miewam kołtuny. ;) Czeszę się co prawda ;), ale przeszłam na pielęgnację bezsilikonową i wystarczy, że nie nałożę odżywki po myciu albo pochodzę sobie trochę po dworze w wietrzny dzień i już mam kołtun, choć może nie taki, jak drzewiej bywało... ;) Ale zakup TT rozważałam, a teraz to już sama nie wiem, czy nie wolę właśnie szczotki z włosia. W każdym razie Twoja recenzja jak zwykle ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie TT to szczotka niezastąpiona :) Moim zdaniem jedyną jej wadą jest właśnie kiepska poręczność - zwłaszcza, kiedy usiłuję upiąć wysoki koński ogon. Marzę o wersji z trzonkiem. Z drugiej strony wypadła mi z ręki tylko dwa razy, a używam jej kilka razy dziennie od niemal roku ;) Jedno jest pewne - do tradycyjnej szczotki nie wrócę. Mam taką w zanadrzu ale tylko po to, żeby pomóc sobie w upinaniu włosów.
OdpowiedzUsuńPS. Wersja kompaktowa jest w moim odczuciu gorsza od klasycznej...
Zastanawiam się nad jej zakupem, bo wiele osób tak ją zachwala. Przydatny post, bo jeszcze raz rozważę czy warto ją kupić.
OdpowiedzUsuńJa też ciągle rozważam :|
UsuńJa też, ale chyba schylam się ku NIE :D
UsuńStrasznie kłopotliwa ta szczota - mówię zwłaszcza o tym, że nic nie można z niż zrobić ze względu na ząbki. Do tego strasznie nieporęczna i droga... ja jestem zniechęcona do TT.
OdpowiedzUsuńJa trzymam wykałaczki w łazience :D Lubię TT, ale jednak trochę mnie rozczarował po zakupie... Fakt, że nie ma porównania ze zwykłą szczotką, ale ja zapłaciłam 68 zł za wersję compact i uważam, że za kawałek plastiku to jest naprawdę za wysoka cena
OdpowiedzUsuńMam i lubię, ale znam też jej wady, które wymieniłaś...
OdpowiedzUsuńja TT uwielbiam
OdpowiedzUsuńDla mnie ta szczota to numer jeden. Nie wypada mi z ręki, ale fakt kucyk trochę trudno zorbić, ale i z tym sobie już radzę. Ja mam czarną, ale do tej pory żałuję, że nie kupiłam pomarańczowej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ruda
Mi brat ją kupił w UK w prezencie (u nich 12funtów to jak 12zł u nas) i właśnie idzie do mnie pocztą :) Mam grube i plączące się włosy, mam nadzieje, że mi pomoże w rozczesywaniu bo naprawdę zawsze mam DUZO włosów na szczotce i w wannie po myciu ;c
OdpowiedzUsuńJa kupiłam i jestem zachwycona... Jak ją zobaczyłam po otwarciu koperty to myślałam, że oszalałam kupując ją - dopóki się nią nie poczesałam po myciu włosów - ZERO PROBLEMÓW! ;O Nagrałam nawet filmik porównujący jak rozczesywałam włosy grzebieniem z szerokim rozstawem zębów, a jak TT. Różnica kolosalna!
OdpowiedzUsuń