Zanim zdążycie powiedzieć "ble" albo "ohyda" powiem Wam, że śluz ślimaka, a raczej niektóre składniki odpowiednio spreparowanego śluzu niektórych gatunków ślimaków, mają zdolność pobudzania komórek naskórka do regeneracji i działa to także na ludzką skórę. Ten mały wstęp jest po to, żeby nikt nie wpadł na taki pomysł, jak mój mąż - cytując "to może sobie po prostu połóż winniczka na twarzy?" :P
Śluz to składnik dosyć rzadko spotykany, ale nie tak zupełnie nieznany - już kilka ładnych lat temu można było kupić w Polsce krem Elicina (obecnie Helicina), który także zawiera skoncentrowany "ślimaczący się" składnik, w ilości 80%. Używałam go dawno temu i potwierdzam skuteczność działania, ale cena nadal sięga powyżej stu złotych za mały słoiczek, więc czemu nie poszukać jakiegoś zastępstwa?
Zastępstwo znalazło się samo, w postaci żelu Mizon, który dostałam w prezencie. Mizon to znany producent koreańskich kosmetyków, które zdobywają sobie także w Europie coraz szersze grono fanów. Objętość kremu praktycznie ta sama, zawartość śluzu podobna, bo 74%, a cena? Na eBayu około 20 zł z bezpłatną wysyłką, więc zakup staje się pięć razy bardziej opłacalny.
Żel zamknięty jest w miękkiej różowej tubce i jedyną jego wadą jest to, że pod koniec trzeba się trochę nakombinować z wydobywaniem resztek zawartości, no ale można zawsze tubę przeciąć. Więcej wad nie ma. Obiektywnie, subiektywnie, czy jak tam chcecie - nie ma.
Wchłania się szybko i do matu, ale przy tym nawilża, nie napina skóry i jest wyjątkowo przyjemny w aplikacji (chyba, że ktoś preferuje cięższe kremy, ja akurat bardzo lubię żelowe formuły). Nadaje się pod makijaż, nie rolował mi się na nim i nie wybłyszczał żaden z używanych podkładów, bb kremów ani pudrów.
Mało? No to jeźdźmy dalej. Rozjaśnia przebarwienia potrądzikowe, nie zapycha porów, sprawia, że cera nabiera zdrowego, "wypoczętego" kolorytu.
Jeszcze mało? A jak powiem, że znacząco przyspiesza gojenie się podrażnień, nie szczypie przy aplikacji, a wręcz łagodzi uczucie pieczenia i dyskomfortu? Mniej więcej półtora tygodnia temu schlapałam sobie przedramię gorącym olejem - ot, coś mi spadło z widelca i plasnęło o patelnię nie tak, jak powinno. Spędziłam pół dnia z chłodnymi kompresami, i arniką na oparzenia. Na ręce zostało kilka dużych i czerwonych śladów. Wcześniej takie oparzenia (tak, wiem, jestem ciamajdą) goiły mi się tygodniami. Po zastosowaniu żelu Mizona wszystko zaczęło się goić w ekspresowym tempie, teraz zostały dwa lekko zaróżowione ślady w miejscach, gdzie poparzenie było najgorsze, ale i one bledną z dnia na dzień, a skóra się nie łuszczy ani nie dzieje się nic innego niepokojącego.
No to teraz zagadka - czy kupię ten żel na zapas, w ilości co najmniej dwóch tubek, żeby nigdy nie zostać bez niego? ;)
Też mam w kolejce do zużycia koreański krem ślimaczkowy. Próbowałam też kremu BB z tym składnikiem, ale był dla mnie za tłusty.
OdpowiedzUsuńja bb kremu jeszcze nie, ale z pewnością się kiedyś skuszę :)
UsuńZapisałam na liście marzeń :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :P
Usuńzaleca się usunięcie z listy a dodanie do zakupowego koszyka :P
UsuńMizon ślimaczkowy czeka zapieczętowany u mnie na półce aż przyjdzie jego kolej :) Najpierw muszę zużyć aktualny krem, bo bardzo nie lubię marnować kosmetyków. Oby Mizon mnie zadowolił :D
OdpowiedzUsuńMam i uwielbiam..mam również krem, ampułkę i BB ze ślimakiem. Zestaw marzeń
OdpowiedzUsuńpowiesz coś więcej o tej ampułce? :)
UsuńWłaśnie kończę ten krem. Ładnie nawilża ale jeszcze lepsze działanie ma ślimak Mizona w brązowym słoiku :)
OdpowiedzUsuńja swój schowałam do szuflady, bo za słabo nawilżał, chyba pora go wyciągnąć ;)
OdpowiedzUsuńTy wiesz co, ja czytałam o nim na wizazu, zapisałam na wishliście i po tej Twojej recenzji się przekonałam i kupiłam :P Kusicielko Ty ;)
OdpowiedzUsuńnie czuję się specjalnie winna :D
Usuńczaję się na niego od roku ;-)
OdpowiedzUsuńJuż nie pierwszy raz czytam o cudownych właściwościach specyfików ze śluzem ślimaka, ale muszę przyznać, że jakoś nie mogę się do tej idei przełamać ;)
OdpowiedzUsuńzaręczam, że nie ma się czego bać :)
UsuńBłe... ohyda. :D
OdpowiedzUsuńMam na niego apetyt od pół roku, ale zawsze coś wyskakuje innego... Ma stałe drugie miejsce na mojej chciejliście;)
OdpowiedzUsuńmam do sprzedania - prosto od producenta z chin :) zainteresowana? napisz: dc.urbaniak@onet.pl
OdpowiedzUsuń