Zwykle umieszczam na blogu recenzje kosmetyków, akcesoriów i swoje spostrzeżenia na tematy okołokosmetyczne. Dzisiaj jednak jestem w takim szoku, że muszę się z Wami podzielić czymś kulinarnym :P Zwłaszcza, że przepis ten pośrednio wiąże się ze sprawami zdrowia i urody.
Od września się odchudzam - do końca zeszłego roku dietą MŻ, a od stycznia mieszanką Dukana i diety bezzbożowej. Krótko mówiąc, wzięłam sobie z obu diet to, co mi pasuje (jak w dowcipie, jestem na dwóch dietach, bo na jednej się nie najadam :P ) - wykorzystuję wiele przepisów typowych dla drugiej fazy diety Dukana, ponieważ potrawy te są po prostu smaczne a przy tym lekkostrawne. Od stycznia nie jadam pieczywa, makaronów, ryżu, kaszy i ziemniaków oraz ich pochodnych. Głodna nie chodzę, efekty są widoczne, ale co jakiś czas marzy mi się coś niezdrowego. I tak właśnie znalazłam przepis na placki ziemniaczane bez ziemniaków :)
Brzmi nieco absurdalnie, wiem, ale zajadał się nimi nawet mój mąż, który na żadnej diecie nie ma zamiaru (ani potrzeby) być, a który jest największym znanym mi fanem placków tradycyjnych.
Zdjęć niestety nie będzie, ponieważ cały talerz zniknął migiem, ale jak wygląda placek wie chyba każdy? :)
Składniki:
półtorej szklanki wody (czyli 375 ml)
9 łyżek otrębów owsianych, lub 6 łyżek otrębów owsianych i 3 łyżki pszennych
(Uwaga - otręby owsiane są konieczne, nie można zastosować samych pszennych bo placki się rozlecą)
3 łyżki mleka w proszku
szczypta soli
2 łyżki skrobii ziemniaczanej / mąki skrobiowej
jajko
cebula
olej
Otręby wymieszać z mlekiem i solą i gotować na średnim ogniu, aż powstanie bulgocząca i średnio gęsta "paćka", przypominająca konsystencją masę z surowych ziemniaków. Trzeba chwilę odczekać, aż to bagienko ostygnie, żeby jajko się nie ścięło. Dodać całe jajo oraz drobniutko posiekaną cebulę i skrobię, wymieszać porządnie i smażyć na rumiano z obu stron na małej ilości oleju (lub na teflonie bez tłuszczu, jeśli ktoś ma patelnię, której można ufać).
Placki wychodzą rumiane, chrupiące na brzegach i miękkie w środku, a z dodatkiem cukru albo sosu (wypróbowaliśmy oba warianty) smakują prawie identycznie jak prawdziwe.
Kto się skusi? :)
Obstawiam, że to coś jak kotlety sojowe w porównaniu do zwykłych :P
OdpowiedzUsuń