sobota, 8 września 2012

Papuga Park Hotel - wyszczuplający masaż czekoladowy

Dziś zapraszam Was do lektury ostatniego z serii postów o hotelu Papuga. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie pod względem efektywności, zostawiłam na koniec.
Naczytałam się sporo o pozytywnym wpływie czekolady na skórę, pod warunkiem, że zastosuje się ją zewnętrznie ;) Dlatego z dostępnych zabiegów wybrałam właśnie masaż czekoladą.
Zabieg odbywał się w strefie Wellness, w gabinecie wyposażonym w podgrzewane łóżko do masażu i kabinę prysznicową. Wszystko utrzymane oczywiście w klimacie z tysiąca i jednej nocy. Zasłony, świece, mozaiki, kadzidełka i klimatyczna muzyka, czyli elementy ułatwiające zrelaksowanie się i wyciszenie.
Pierwszym etapem jest ułożenie się na łóżku wyłożonym folią termiczną. Dodatkowo zostajemy przykryte drugim kocem i, jak w każdym podobnym zabiegu, odkrywana jest tylko ta część ciała, która jest akurat poddawana masażowi. Oczywiście otrzymujemy jednorazowe stringi i czepek na głowę.
Preparatem używanym do masażu jest prawdziwa gorzka czekolada, z dodatkiem oleju z orzechów laskowych i esencji pomarańczowej. Mogłam jej skosztować przed rozpoczęciem zabiegu i przekonać się, że jest to rzeczywiście produkt w stu procentach naturalny (i jaki pyszny ;) ). 
Łóżko nagrzewa się tak długo, aż osoba masowana poprosi o stabilizację temperatury, ponieważ każdy z nas ma inną tolerancję na gorąco. Ja jestem ciepłolubna, więc temperatura łóżka mogła spokojnie wynosić około 40 stopni. 
Skórę najpierw smaruje się olejem z orzechów laskowych, żeby czekolada, którą nakłada się zaraz potem, nie wsiąkała w skórę natychmiast. Poza tym olej ułatwia poślizg i sprawia, że masaż jest przyjemny, bezbolesny i tak relaksujący, że można przy nim nawet zasnąć. Pani Kinga, która mnie masowała zaproponowała, żebym się trochę zdrzemnęła, ale nie chciałam przegapić żadnego z elementów zabiegu ciekawa, co będzie dalej.
Po dokładnym wysmarowaniu czekoladą całego ciała z pominięciem twarzy, następuje zawijanie w sreberko ;) A dokładniej mówiąc w koc termiczny, którym wyłożone jest łóżko. Dodatkowo kolejną warstwą jest zwykły, ciepły koc z materiału. W takim zawiniątku (jak czekolada w papierku) leży się około 15 minut, żeby czekolada pod wpływem ciepła rozpłynęła się i miała szanse zadziałać. U mnie ten etap trwał dłużej, ponieważ poprosiłam w tym czasie o regulację brwi i hennę, spędziłam więc w folii około 25 minut. Po tym czasie miałam wrażenie, że zupełnie się rozpływam, bo koce jeszcze potęgują ciepło emitowane przez grzałki łóżka.
Na tym właśnie etapie następuje detoksykacja, ponieważ toksyny wraz z potem wydzielane są z organizmu. W ciągu takiego seansu można stracić nawet pół litra potu, a taki efekt trudno osiągnąć nawet podczas forsownych ćwiczeń fizycznych. Oczywiście pamiętajmy, żeby potem uzupełnić płyny pijąc wodę lub np. zieloną herbatę. 
Po spłukaniu resztek czekolady pod prysznicem (bez mydła czy innych środków myjących), skórę smaruje się ponownie olejem i po kilku minutach czekania na jego wchłonięcie można się ubrać.
Efekt jest niesamowity. Skóra staje się bardzo napięta i widocznie ujędrniona. Próbowałam się uszczypnąć w udo, ale zwyczajnie nie dałam rady. Nigdy żaden preparat ujędrniający nie dał mi takiego efektu po tygodniach stosowania, jak te słodkości w godzinę.
Zastanawiam się, czy nie spróbować przeprowadzić podobnego zabiegu we własnym domu z wykorzystaniem dostępnych środków - pewnie spróbuję, ale to i tak nie będzie to samo - chyba, że powiem mężowi, że musi mi wstawić do sypialni podgrzewane łóżko :P

1 komentarz: